Jak PKS wraca do normalności
O obecnej sytuacji w PKS Nysa rozmawiamy z prezes spółki – Beatą Juralewicz.
NysaInfo: Ostatnie tygodnie to wyjątkowo ciężki czas dla spółki PKS Nysa. Po tym wielkim zamknięciu i zawieszeniu wszystkich kursów, część z nich już powoli wraca na swoje trasy, a w gospodarce trwa wielkie odmrażanie.
Beata Juralewicz, prezes PKS Nysa: W kwietniu w ogóle nie jeździliśmy na trasach powiatowych. Natomiast teraz powoli uruchamiamy kolejne trasy w kierunku następnych gmin Powiatu Nyskiego i sukcesywnie odpowiadamy na potrzeby mieszkańców naszego regionu. Są to głównie kursy, które są niezbędne jako dojazdy do pracy. Wracamy do normalności.
Co zadecydowało o tym, że jako pierwsze zostały odmrożone kursy w kierunku Opola?
Na tej trasie mieliśmy najwięcej wiadomości od naszych pasażerów, którzy mówili wprost, że to połączenie jest dla nich niezbędne, aby dostać się do pracy. Najpierw uruchomiliśmy kursy poranne i późniejsze powrotne, a teraz uruchamiamy kolejne.
W ciągu ostatnich dni pojawiło się także sporo informacji o odmrażaniu kursów na trasach powiatowych.
Właściwie jeździmy już we wszystkich kierunkach, jednak w mniejszym zakresie. Np. zmieniliśmy godziny kursowania w kierunku Głuchołaz, gdzie większość kursów była dedykowana młodzieży szkolnej, a jak wiadomo szkoły są obecnie zamknięte.
To zamrożenie gospodarki przez tych kilka tygodni spowodowało brak pasażerów, a co za tym idzie spadek dochodów. Jaki to może być finansowo rok dla PKS Nysa?
Jest to dla nas bardzo trudny okres. Nie spodziewam się „kokosów. Jeśli chodzi o sytuację ekonomiczną chcielibyśmy dożyć do normalniejszych czasów i utrzymać zatrudnienie. Pracownicy już na samym początku zdecydowali się na podsypianie porozumiem, które mówiło o postojowym i o obniżeniu etatu, bowiem między innymi na to można było otrzymać dofinansowanie.