ZUP NYSA – archiwalne fotografie
Dziś mówiąc o dawnych fabrykach, które działały w Nysie po II wojnie światowej wiele osób od razu mówi – FSD. Nyski dziś stają się kultowym symbolem, przypominającym czasy świetności przemysłowej naszego miasta. Po niemal przeciwległej stronie działał zakład znacznie większy, lepiej zorganizowany i na pewno znacznie lepszy pod względem stosowanych rozwiązań technicznych, a mianowicie Zakład Urządzeń Przemysłowych, zwany “fabryką fabryk”.
W szczytowym momencie ZUP zatrudniał ponad 4,5 tysiąca ludzi. W chwili likwidacji zakładu w 2002 roku było to “zaledwie” 489 pracowników.
Swego czasu historię ZUP opracowała Krystyna Dubiel i opublikowaną ją na blogu “Przewodnik Po Nysie”, pod adresem: przewodnikponysie.pl
“W literaturze do niedawna podawano, że ww. nyskie przedwojenne zakłady przemysłowe zostały niemal całkowicie zniszczone w okresie III-V 1945. Warto jednak przypomnieć fakty. Brak jest jakichkolwiek informacji o tych zakładach aż do końca lipca. Dopiero 1 sierpnia strona polska przejęła przemysłowe tereny na Średniej Wsi. Okazało się, że z zakładów “Nema” pozostały pod gruzami resztki materiałów i prefabrykatów. Zakład został niemal całkowicie zniszczony. Z fabryki “Weigelwerk AG” ocalała ok. połowa budynków, ale bez wartościowych urządzeń. W dużo lepszym stanie była hala firmy “Strauch & Schmidt”. Ona również pozbawiona była maszyn. Ocalała też bocznica kolejowa. Oficjalnie mówiło się o zniszczeniach wskutek bombardowań oraz wymontowaniu maszyn przez wycofujących się Niemców.
Obecnie wiadome jest, że za armią radziecką postępowały specjalne oddziały, których zadaniem było zabieranie wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość. Ich łupem padały maszyny i urządzenia przemysłowe a nawet tory kolejowe. Pierwsi mieszkańcy powojennej Nysy wspominali, że w okolicach obecnej Alei Wojska Polskiego znajdowały się specjalne magazyny, skąd pociągami wywożono zdobyczny majątek na wschód. Powojenne opracowania opisują wspomniane zakłady jako małe, niewiele znaczące fabryczki. Sadząc jednak z ich osiągnięć i grafik reklamujących te firmy były to całkiem spore zakłady. Nie jest też prawdą, że zostały one celowo zniszczone i zdemontowane przez wycofujące się wojska niemieckie. Niemcy mieli nadzieję wrócić niebawem, stąd ukrywanie m.in. dokumentacji. Gorący czas walk frontowych nie sprzyjał demontażowi czegokolwiek. Niestety faktem jest totalne zniszczenie tego terenu. Przez wiele lat oficjalna wersja brzmiała: “Park maszynowy w znacznej mierze zdewastowali wycofujący się już hitlerowcy, którzy ponadto wywieźli bądź zniszczyli dokumentację techniczną”.
Pierwszego sierpnia 1945 r. władze polskie oficjalnie przejęły tereny po dawnych niemieckich zakładach przemysłowych. Do października teren odgruzowywało 45 robotników niemieckich. Dopiero jesienią zgłosiło się kilkunastu Polaków do pracy. Mimo bardzo trudnych warunków udało się do grudnia wyciągnąć spod gruzów i naprawić pierwsze maszyny. Uruchomiono odlewnię żeliwa w dawnych zakładach Weigelwerk AG, gdzie wyprodukowano 14 ton klocków hamulcowych i rusztów do parowozów dla polskiej kolei. W części zakładów Strauch & Schmidt rozpoczęto produkcję aparatury dla gorzelni i cukrowni.
W obu zakładach dokonywano także napraw dla okolicznych klientów. W styczniu 1946, po oficjalnym przejęciu zakładów przez delegata z Ministerstwa Przemysłu stwierdzono, że nadal ponad 60 % zakładów jest zniszczona. Tym bardziej godny podziwu jest fakt wyprodukowania do maja 1946 r. kolejnych 150 ton rusztów dla kolei. Być może ten fakt zdecydował o dalszych losach zakładu. W Warszawie rozważano możliwość kompletnego demontażu dawnych zakładów na Średniej Wsi. Planowano rozwój fabryki maszyn w Porębie k. Zawiercia z filią w Kuźni Raciborskiej. Tam też trafiła pierwsza wyremontowana w Nysie wiertarko-frezarka oraz maszyna do gwintowania luf armatnich. Ostatecznie w tym roku wszystkie poniemieckie zakłady ze Średniej Wsi połączono w jeden pod nazwą “Południowe Zjednoczenie Przemysłu Metalowego”. Ponieważ Delegatura z Ministerstwa Przemysłu przejęła formalnie zakład 1 stycznia 1946 r., uznano tę datę jako koniec wstępnej odbudowy, choć nadal trwało odgruzowywanie zakładu. W gruzowisku znajdowano resztki maszyn czy rozbite korpusy. W niektórych obrabiarkach zamontowane były lufy armatnie, których niemieccy robotnicy nie zdążyli obrobić. Z braku materiałów wykorzystywano także lufy czołgów z okolicznych pól. W połowie 1946 r. istniejący zakład podzielono na dwa, ale pod wspólną dyrekcją. Po pół roku ponownie złączono zakłady, które otrzymały nazwę „Państwowe Zakłady Budowy Aparatów Chemicznych i Maszyn”. Końcem 1946 roku w nyskim zakładzie pracowało 135 osób, z czego 23 było pracownikami umysłowymi. Już od 1945 r. niemieccy inżynierowie Engelhard, Thomas, Baudach, Bätcher i Neufeld opracowywali na polecenie dyrekcji rysunki techniczne drobnych elementów do remontowanych w tym czasie urządzeń. Również w 1946 r. utworzono Biuro Konstrukcyjne, które adaptowało i uzupełniało dokumentację techniczną. Rok później akta biura zostały wzbogacone o ukrytą w jednym z bunkrów dokumentację techniczną.
Dzięki tym dokumentom można było rozpocząć budowę wyposażenia gorzelni dla Chełmży. Nie wiadomo czy znalazca inż. Szyba otrzymał jakąś nagrodę. Jeden z robotników, który znalazł w ruinach pudełko płytek węglików spiekanych uformowanych na ostrza noży tokarskich otrzymał dużą nagrodę. Jej wartość kilkakrotnie przewyższała jego miesięczną wypłatę. Większość prac wykonywano ręcznie, nawet przesuwanie suwnicy po hali. Działało tylko sześć maszyn. Kilka z nich miało wspólny pas transmisyjny, co powodowało ich przestój w momencie zerwania pasa. Z braku oświetlenia praca odbywała się na jedną zmianę. Warunki były bardzo trudne. Nadal część budynków w 1947 r. była po prostu ruiną. Podjęto w tym czasie decyzję o odbudowie “Nemy”. Część z pionierów wspomina: „W hali obecnego wydziału montażowego brakowało jednej ściany szczytowej i pod dziurawym dachem pracowała grupa remontowa. Niejednokrotnie rano po przyjściu do pracy musieliśmy odgarniać śnieg, którego nasypało na remontowaną przez nas obrabiarkę…
Waciaki mieli tylko nieliczni, kto się ogrzał, doskakiwał do remontowanej maszyny, popracował chwilę i znowu wracał do koksiaka… wyprawa po narzędzia połączona była z ryzykiem. Łatwo można było zostać przygniecionym zwisającymi fragmentami dachu i innym żelastwem. Papier ścierny był takim rarytasem, że wydzielał go kierownik z kasy pancernej. Do tego na polecenie władz Zjednoczenia, wymontowano pierwszą wyremontowano obrabiarkę oraz jedną z suwnic, które przekazano innemu przedsiębiorstwu. Na szczęście w lipcu nyski zakład otrzymał 6 obrabiarek pochodzących z tzw. puli odszkodowań przyznanej Polsce za zniszczenia wojenne. Sprowadzono też kilka ciężkich maszyn (m.in. wytłaczarki, strugarkę wzdłużną). Zamontowano 7 nowych suwnic i dwa kompresory. We wrześniu 1948 r. ponownie zmieniono nazwę na “Zakłady Przemysłu Metalowego Nysa”. Rok później nyski zakład został przejęty przez nowopowstałe Ministerstwo Przemysłu Ciężkiego. W następnych latach udało się oddać do użytku kolejne wydziały i zbudować kotłownię, przez co w 1954 r. cały zakład zyskał centralne ogrzewanie. W 1959 r. powstała istniejąca do końca nazwa “Zakład Urządzeń Przemysłowych” (ZUP).
Rok później nyski zakład stał się jednym z największych zakładów na Opolszczyźnie i zatrudniał 2 tys. osób. Zaczęto też rozbudowywać zakład (m.in. o wydział ciężkiej aparatury chemicznej). Z otrzymanych kredytów zbudowano też rozprężarnie tlenu. Był to pierwszy taki obiekt na Opolszczyźnie i jeden z nielicznych w ówczesnej Polsce. Produkujący niemal 93% wyrobów na eksport (głównie do ZSRR) zakład otrzymał maszynę cyfrową Mińsk 32 w 1965 r. Jednocześnie z powodu nadrzędnych decyzji Zjednoczenia zmuszające nyski ZUP do pewnych produkcji spowodował niedotrzymanie planowych terminów. To z kolei generowało ogromne koszty na poczet kar umownych. Nyski potentat jednak nadal dobrze funkcjonował. Dzięki zakładom powstały w 1947 r. klub sportowy „Olimpia” otrzymał nazwę w 1951 r. „Stal Nysa”. Klub ten od 1957 r. objęto oficjalnym patronatem ZUP. Choć w czasie kryzysu zakład w 1990 r. wycofał się z dotychczasowej formy sponsorowania, to przekazał Stali Nysa nieodpłatnie krytą pływalnię, stadion, halę sportową i klub “Hefajstos”. W podobnym okresie czasu (1964) rozpoczęto budowę bloków dla pracowników (przy ul. Armii Krajowej). W 1965 r. otwarto nową siedzibę „Klubu Techniki i Racjonalizacji” przy ul. Kramarskiej. Dwupoziomowa piwniczka stała się ulubionym miejscem młodego pokolenia. Przy zakładach ZUP w 1973 r. powstał Związek Wędkarski Metalowiec nr 3.
W 1974 r. Nysę odwiedził Edward Gierek, który przychylił się do planu rozbudowy zakładu o ZUP II. Pierwszy ZUP I od dawna miał zbyt małą powierzchnię w stosunku do produkcji. Dzięki uchwale Rady ministrów ZUP otrzymał ogromny kredyt (2,5 mld zł) i już rok później ruszyły prace na płd-wsch. od starego zakładu. W myśl umowy Jaroszewicza z Kosyginem nyski ZUP II, nazywany Fabryką Fabryk miał dostarczać do ZSRR 45 tys. ton aparatury chemicznej. Już w tym czasie nyskie zakłady produkowały kompletne fabryki m.in. produkcji kwasu siarkowego. Montowano fabryki w Niemczech zachodnich, Turcji czy Maroko. Brak odpowiednich mocy spowodował rezygnację z sypiących się w latach 1972-73 zamówień do wielu zachodnich krajów. Stąd planowana inwestycja miała mieć dwukrotnie większą powierzchnię niż dotychczasowy zakład. Na 44 ha (a więc dwa razy większym terenie) miała m.in. powstać ogromna hala produkcyjna.
Zamontowane w niej suwnice zaplanowano na udźwig 200 ton. Dotychczas używane w starym zakładzie miały udźwig do 30 t. Inwestycja miała się zakończyć w 1978 r. Trudności z odwodnieniem terenu spowodowały przesunięcie zakończenia budowy na 1981 r. Eksport ZUP w tym czasie przekroczył 85%, w tym kraje należące do RWPG (Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej) stanowiły znakomitą większość. Jedynie niecałe 10% stanowił eksport do tzw. krajów kapitalistycznych. Nic dziwnego, że załamanie systemu komunistycznego spowodowało problemy zakładu. Duże nakłady na odwodnienie bagnistego terenu i późniejszy kryzys w latach 80. spowodował przerwanie inwestycji.
W 1980 r. Rada Ministrów najpierw przerwała inwestycję, a następnie całkowicie zamknęła. Pozostałą po niej ogromną konstrukcję sięgającą 12 pięter (dł. na 500 m. i szer. 120 m.) nazwano Szkieletorem. W 1990 r. miasto przejęło ten teren. Z czasem metalowe konstrukcje sprzedano na złom. Zatrudniający ponad 4 tys. osób zakład po przekształceniu początkiem lat 90. w spółkę akcyjną zaczął wyprzedawać majątek nieprodukcyjny (budynki mieszkalne, przedszkola, ośrodki wypoczynkowe). W 1990 r. pracowało już tylko 770 osób, z czego tylko 250 bezpośrednio przy produkcji. Trudności finansowe spowodowały złożenie wniosku o upadłość spółki 19 XII 2001 roku. Nyski ZUP, choć miał jeszcze w 2001 r. pakiet zamówień, nie otrzymywał pieniędzy bo wszystko szło na egzekucje. Prasa donosiła o ponad 20 mln długach. Choć prowadzono działania układowe z wierzycielami, jeden z komorników blokował konta zakładu. W marcu 2002 r. opolski sąd ogłosił formalną upadłości nyskiego ZUP. Część majątku (basen, przychodnia) przejęła gmina za długi. Rozgoryczeni pracownicy uważają, że winny upadłości był zarząd i rada nadzorcza.
Obecnie na terenie dawnego ZUP działa m.in. fabryka naczep, osi jezdnych i zabudów do pojazdów użytkowych oraz odlewnia”.
Dziś chcemy przypomnieć kilkanaście zdjęć z zakładowego archiwum, które dokumentowały proces budowy pierwszego nyskiego wieżowca, pochody 1-majowe czy proces produkcji.