Czasem króliczka lepiej gonić niż go złapać…
Patrząc się na „dokonania” naszych siatkarzy w tym sezonie Plus Ligi można stwierdzić, że czasem króliczka lepiej gonić niż go złapać.
To, że Plus Liga nie będzie łatwym zadaniem dla Stali Nysa było już wiadomo w poprzednim sezonie. Dziś nie wystarczy kupić dwóch, trzech znanych zawodników, aby wygrać mecz. Na sukces musi pracować cały zespół. Zarówno ci którzy są na parkiecie, szkoleniowcy oraz marketingowcy. Czasy kiedy grało się za „czapkę czereśni” minęły bezpowrotnie, a dziś sport to biznes. I to wielki biznes.
Z wyników naszych siatkarzy nikt nie jest zadowolony i ma ku temu powody. W tym sezonie żółto-niebiescy nie wygrali żadnego meczu, a rozegrali ich już 9. Na koncie udało się zgromadzić zaledwie 2 punkty. Dla porównania ZAKSA, która zajmuje pierwsze miejsce tych punktów ma 28. Kiedy wchodziliśmy po 15 latach przerwy do najwyższej klasy rozgrywek apetyty były wielkie, a zapowiedzi jeszcze bardziej szumne. Życie jednak to szybko zweryfikowało. W zeszłym sezonie na sam koniec zajęliśmy przedostatnie miejsce. Kibice sądzili, że klub wyciągnie poważne wnioski z tego wyniku. O ile w zeszłym roku wiele osób przymykało oko na ten fakt, tłumacząc przejściem z 1. Ligi do Plus Ligi o tym w tym sezonie ciężko znaleźć wytłumaczenie.
Klub zatrudnia kolejne wielkie nazwiska, gminne spółki dokładają swoje dotacje, a rezultatów brak. Oczywiście wszyscy wierzymy w tym, że w końcu przyjdzie mecz przełamania i wygramy, bo któż by nie chciał, aby jego drużyna wygrywała?
Patrząc na ten sezon i marne wyniki można sobie chyba zadać pytanie – czy nie lepiej było zostać w 1. Lidze? Tam wyniki byłyby na pewno, a tak w Plus Lidze nie ma ani wyników, a ani sponsora strategicznego dla drużyny.