O sprawach ważnych dla mieszkańców. Wywiad z Violettą Porowską
Poseł Violetta Porowska z Prawa i Sprawiedliwości rozmawia z Tomaszem Perfikowskim o budowie nowej siedziby nyskiego Hospicjum, nowych przepisach dotyczących pracy zdalnej, zmianach w prawie dla krwiodawców, budowie cyfrowych strzelnic oraz promocji sportu.
Ostatnio była Pani w Nysie. Podczas tej wizyty brała pani udział w spotkaniu w sprawie nyskiego Hospicjum. Jest to inwestycja, na której zrealizowanie potrzeba sporo pieniędzy. Pewnie kilka podmiotów będzie musiało się na to złożyć.
Tak, kilka podmiotów będzie się musiało na pewno dorzucić. Z resztą taka była też moja propozycja na spotkaniu, które odbyło się w tej sprawie. Zaproponowałam, aby przygotować pewną inżynierię finansową. Przede wszystkim mam nadzieję, że będą się na nią składały dotacje z różnych ministerstw lub organizacji, które dedykują wprost swoje wsparcie na taką właśnie działalność. To może się jednak okazać niewystarczające. Pamiętajmy, że potrzebna kwota jest dosyć duża. Środki trzeba pozyskać więc z różnych źródeł centralnych. Uważam, że ważnymi podmiotami takiej inżynierii finansowej powinny być również samorządy. Na spotkaniu samorządy, które były obecne zadeklarowały chęć wsparcia tego projektu. Myślę, że to są istotne podmioty tej aranżacji finansowej. Hospicja są bardzo potrzebne. To, o którym mówimy, czyli Hospicjum w Nysie działa z wielką tradycją. Jest bardzo dobrze odbierane przez pacjentów i ich rodziny, a także przez różne instytucje, przez NFZ. Szkoda byłoby tracić taką spuściznę, a plany są rozwojowe i wielkie. Coraz więcej osób potrzebuje tego rodzaju wsparcia. Trzeba wspierać projekt remontu, dofinansowania i rozszerzenia Hospicjum w każdy możliwy sposób.
Kiedy uda się wypracować porozumienie w tej sprawie?
Quasi-porozumienie już mamy. Deklaracja na tym spotkaniu ze wszystkich stron była jasna, czytelna i zdecydowana. Być może będzie potrzeba zawiązania formalnego porozumienia. Myślę, że wtedy wszystkie strony, tak jak zadeklarowały na spotkaniu nie będą się z tego wycofywać.
Przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do pracy zdalnej. Dotychczas brakowało uregulowań prawnych w tym zakresie. Teraz to się zmienia.
Tak, to się powoli zmienia. Pandemia nauczyła nas nowych sposobów funkcjonowania i nowych sposobów pracy, między innymi pracy zdalnej. Myślę, że praca zdalna na sto procent i na dłuższą metę nie byłaby efektywna. W wyjątkowych przypadkach i okolicznościach ta forma pracy jest cenna i warto z niej korzystać. Pandemia pokazała nam, że można tak pracować, że mogą być takie potrzeby. W ślad za tym poszły rozwiązania ustawowe. Dokonaliśmy takich zmian, które myślę, że zadowalają wszystkich pracowników i pracodawców. Praca zdalna jest czasami wielką pomocą dla pracowników. Teraz gdy umiemy i wiemy jak to robić, to należy z tego korzystać.
Czy pani zdaniem zmienia się w tym zakresie świadomość społeczeństwa? Mówi się, że gdy idziemy do biura, czy do gabinetu to wychodzimy do pracy. Nadal pokutuje jednak takie przekonanie, że praca z domu to nie jest praca.
Tak to prawda, że pokutuje takie przekonanie. Sama chyba mam takie wewnętrzne poczucie, że stuprocentowa praca jest wtedy, kiedy pojawię się w biurze, obejrzę wszystko i spotkam się ze współpracownikami. To dobrze, że myślimy trochę dwufazowo. Z jednej strony oddajemy się pracując zdalnie, ale z drugiej strony mamy poczucie, że kontakt z firmą musi być. Chodzi mi o pewien klimat, który daje zakład pracy. Chodzi mi o klimat, który tworzą relacje międzyludzkie z kolegami, podwładnymi, szefami w miejscu pracy.
Myślę, że tego nie unikniemy. Jeżeli decydujemy się na pracę zdalną, to tylko i wyłącznie jako możliwość równoległą do kontaktów bezpośrednich. Rozmawiałam o tym z kilkoma bardzo dużymi firmami w Polsce, które ucieszone możliwością pracy zdalnej w wyniku pandemii przez pewien czas tę pracę zdalną realizowały. Gdy wymogi zelżały firmy te z radością i dobrą analizą sytuacji wróciły do normalnej pracy. Ich analizy wykazały, że pracownicy, pracując zdalnie byli mniej efektywni, niż podczas wykonywania swoich obowiązków w zakładzie pracy. Skąd to się brało? Brak mobilizacji i motywowania jest o wiele bardziej widoczny w domu. W zakładzie pracy, praca pod presją sprawia, że pracownicy są efektywniejsi. Stąd więc moje przekonanie, ale także przekonanie ekspertów jest takie, że praca zdalna powinna obowiązywać w określonym wymiarze.
Rozmawiając z lekarzami, czy dyrektorami szpitali, nieważne w jakim okresie roku, zawsze potrzebna jest krew. Ciągle jej brakuje. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, że ma jej pod dostatkiem. Również w tym zakresie przygotowujecie państwo zmiany dla honorowych dawców krwi.
Tak, krwiodawstwo jest ruchem, który jest niezwykle szlachetny, ale przede wszystkim bardzo cenny. Wiele razy można było usłyszeć o akcjach, zbiórkach rzadkiej grupy krwi albo o dużych i poważnych zapotrzebowaniach na krew. Zwracano się wtedy wprost do społeczeństwa. Musimy zacząć myśleć nowocześnie, czyli w większym zakresie pomagać krwiodawcom.
Ta grupa rok rocznie się niestety zmniejsza. Obecnie grupa krwiodawców jest już w poważnym wieku, więc, żeby zachęcić inne osoby do oddawania krwi przygotowywane są propozycje zmian, aby po pierwsze uhonorować krwiodawców, a po drugie wprowadzić na rynek produkty krwiopochodne. Musimy mieś świadomość, że one oczywiście nie załatwiają sprawy, ale w sytuacji newralgicznej są niezwykle pomocne. Jak każda dziedzina w dzisiejszych czasach ta również wymaga pewnej korekty, analizy i odświeżenia.
Na co będzie można liczyć? Są już jakieś konkretne projekty?
W zespole, do którego należę (Parlamentarny Zespół ds. Wspierania Honorowych Dawców Krwi i Polskiego Czerwonego Krzyża oraz Promocji Krwiodawstwa, Dawstwa Szpiku Kostnego i Transplantologii – przyp. red.) przygotowujemy obecnie projekt zmian w utawie. Nie będę jednak na razie szerzej o tym mówić, ponieważ nie był on jeszcze rozpatrywany na konsultacjach. Zespół cały czas pracuje nad tym projektem, zostanie on poddany pod prace komisji zdrowia.
Ostatnio w Nysie miało miejsce otwarcie wirtualnej strzelnicy. Pojawia się taki pomysł, żeby takich strzelnic było coraz więcej. Czy do pani zgłaszają się dyrektorzy szkół lub samorządowcy z propozycją otwarcia u nich takich miejsc?
Tak. Zainteresowanie wirtualnymi strzelnicami jest bardzo duże. To sport, który w nas drzemie. Skoro jest możliwość bezpiecznego strzelania, bo pamiętajmy, że wirtualna strzelnica to przede wszystkim duże bezpieczeństwo myślę, że powinniśmy stawiać na taki sport. Świat się zmienia nawet w tym aspekcie, a skoro pojawia się moda na nowy sport, to trzeba takie możliwości stwarzać. Można takie możliwości stwarzać w szkołach lub w samorządach. Pojawiają się też organizacje, które do mnie przychodzą i stawiają na strzelectwo cyfrowe. Myślę, że powinniśmy to bezwzględnie wspierać. Ostatni program był wspierany przez MON. Rozmawiałam już z panem ministrem, że warto go rozwijać. Sprawa jest otwarta. Mam nadzieję, że w kolejnych edycjach będziemy otwierali coraz więcej takich miejsc.
Strzelnica w każdej szkole?
Może to za dużo powiedziane. Strzelnica w każdej szkole to pewnego rodzaju wydatek, ale tworzenie takich miejsc z większą częstotliwością jest dobrym pomysłem. Warto jeszcze dodać, że gdy mówimy o sportach i dyscyplinach sportowych dla każdej szkoły to ja stawiałabym na szachy. Szachy w każdej szkole.
Właśnie, ale ktoś te zajęcia będzie musiał przeprowadzić.
Myślę, że specjalistów od gry w szachy mamy trochę więcej niż specjalistów od strzelectwa Problem, kto miałby uczyć z biegiem czasu, by się rozwiązał. Nauczycieli, wychowawców, czy trenerów, którzy potrafią strzelać pojawiałoby się coraz więcej. Pomysł, aby w każdej szkole były kluby szachowe jest bardzo dobrym pomysłem. Ta gra rozwija umysł. Jest to bardzo szlachetna gra. Ja sama gram w szachy, więc może dlatego mam do tej dyscypliny taką wielką słabość. Jak już, jednak w ogóle rozmawiamy o sportach to ja pamiętam swoje czasy w szkole, kiedy istniały szkolne kluby sportowe. To była dla uczniów wielka duma.
Każda szkoła miała dyscyplinę, w której się specjalizowała. U mnie w szkole podstawowej była to piłka ręczna i badminton. Do tej pory gram namiętnie w badmintona. To we mnie zostało. Myślę, że szkolne kluby sportowe, które będą oferowały jakąkolwiek dyscyplinę sportową z pasją i entuzjazmem będą krzewiły jak najlepsze zachowania wśród młodzieży. Zobaczmy co się dziś z młodymi ludźmi dzieje. Są mniej wysportowani, mniej aktywni, a jest to przecież podstawa dobrego funkcjonowania. W zdrowym ciele zdrowy duch. To nie jest banał, to jest prawda. Czas, aby to szkoła rozwijała kinetyczność i motorykę naszych dzieci. Dobry rozwój intelektualny, dobry rozwój osobowościowy i zdrowotny bierze się od zdrowego ciała.
Na pewno takie dodatkowe zajęcia wymagają dodatkowych źródeł finansowania.
Niestety w dzisiejszych czasach wciąż wracamy do tematu finansowania. Myślę, że te środki, by się znalazły. Na szali jest przecież zdrowie naszych dzieci. Jeśli uznamy, że taki sportowy rozwój naszych dzieci to profilaktyka na przyszłość to znajdą się na to każde pieniądze.